piątek, 7 października 2011

"Poza krawędzią nie ma bólu..."

"Nie podchodź do krawędzi!
Nie pamiętam kto i kiedy tak do mnie powiedział, ani w jakich okolicznościach, ale chociaż to dziwne, doskonale pamiętam moją myśl.
Dlaczego?
Dlaczego zawsze mam się trzymać z dala od krawędzi?"
(S.Kay "Phantom")

***

"Poza krawędzią nie ma bólu.
Poza krawędzią odrodzisz się w chwale ciemności.
Wstań i pójdź za mną..." (S.Kay "Phantom")

***

Ponownie zakładając sobie bloga, miałem wizję iż tym razem napiszę jakiś porządny wstęp, coś o sobie samym i o tym co będę tu publikował. Innymi słowy te wszystkie cudne bzdury, jakie zawsze powinno się pisać. Cóż... Nie mam siły. Po prostu nie mam siły. Nie wiem skąd pochodzi ten dziwny stan w jakim znajduje się od tygodnia, ale czuję się coraz gorzej, coraz ciężej mi zachowywać się lub choćby myśleć normalnie. "Nie podchodź do krawędzi" - te słowa chodziły mi po głowie cały dzisiejszy dzień, ale jakże wielkim głupcem jest ten kto mówi mi - "nie podchodź do krawędzi". Nie umiem opisać uczucia jakie towarzyszy stojącemu na krawędzi. Tego co dzieje się z człowiekiem na samą myśl iż wystarczy jeden krok by zakończyć wszystko...
"Poza krawędzią nie ma bólu". Nie ma bólu, nie ma niczego prócz spokoju i odpoczynku.
Mój boże coraz częściej staję na tej krawędzi tocząc walkę z samym sobą i pokusą przekroczenia tej magicznej granicy... Zawsze jednak jakiś wewnętrzny głos mnie powstrzymuje, odbiera mi całą odwagę. Jeszcze nie czas, by przekroczyć tę barierę...

***

Od razu lżej mi na duszy, gdy mogłem to powiedzieć... Ostatnio owa kwestia męczy mnie nieznośnie i nie umiem sobie z tym poradzić, ale to już mój i tylko mój kłopot.
Powinienem umieścić już teraz pierwszy fragment moich literackich wypocin, ale pozostawmy tą pierwszą notatkę taką jaka jest.
Dziś cały dzień ślęczałem nad nowym rozdziałem "Lacrimosy" (*"Lacrimosa" to moja powieść, której jednak nie będę tu publikował nawet we fragmentach, gdyż zamierzam ją wydać. Jeśli się nie uda - wtedy zapewne trafi tutaj). "Lacrimosa" mnie wykańcza, dręczy... Można rzec iż każde słowo przelane na jej przeklęte strony - odbiera mi siły. Chyba będę musiał zrobić sobie przerwę na rzecz jakiś lżejszych opowieści. Jeszcze nie jestem pewien co opublikuję jako pierwsze. Waham się między czymś w tematyce "Upiora w Operze" a czymś własnym, w klimatach XIX wiecznej Francji. Pożyjemy zobaczymy...
Dobrej Nocy...